Krzyż z Lewina Brzeskiego wyróżnia się od innych swoim wiekiem. Jest jednym dziesięciu najmłodszych na Śląsku, a na pewno najmłodszy w naszym powiecie. Postawiono go w 1617 roku, w czasach gdy zwyczaj ten już niemal był w zapomnieniu.
W siedemnastym wieku sztuka kamieniarska była już bardzo rozwinięta, nie było najmniejszego kłopotu ze zleceniem wykonania nie tylko krzyża ale i odpowiedniej inskrypcji. W przeciwieństwie do krzyży średniowiecznych, ten ma regularny kształt, z gustem i znawstwem liternictwa rozmieszczoną inskrypcję, czytelną jeszcze do niedawna. Napis wyjaśnia wszystko, co chcielibyśmy wiedzieć: "15 kwietnia 1617 roku został w tym miejscu zakłuty bez powodu Georg Friedrich Brandtner, młodzieniec mający lat 20 i pół, przez mordercę Georga ........... z Saksonii rodem". To oczywiście tłumaczenie, które podałem za Andrzejem Scheerem, bo oryginał jest w języku niemieckim. Fragment inskrypcji jest nieczytelny, tu wykropkowany. Nie jest to przypadek, że nieczytelne jest właśnie nazwisko mordercy. Przekazywana przez pokolenia legenda wyjaśnia, iż była to taka hańba dla mordercy, iż polecił zatrzeć swoje nazwisko. Poniżej znajdują się jeszcze dwa nazwiska, ale to już późniejsze dopiski, związane z renowacją pomnika w 1880 i 1932 roku.
Krzyż w Zawadnie, którego nie ma
W tej samej gminie, jest jeszcze jeden krzyż, który warto odnaleźć. Wszystkie wykazy przypisują go do Zawadna. Osada Zawadno jest o tyle ciekawa, że właściwie już nie istnieje. Był to, znany już od średniowiecza folwark "Lichten" należący do zakonu joannitów z Łosiowa. Jeszcze po II wojnie zamieszkany, używany przez PGR. Dziś pozostała po nim jedna stodoła i trochę ruin, dawno tu nikt nie mieszka, niemniej sama nazwa funkcjonuje. Do Zawadna kierują nawet drogowskazy, ustawione w Różynie, najwyraźniej przez służby drogowe z dużym poczuciem humoru.Czy może większe nieszczęście, jak zabicie człowieka dla sześciu monet?
Ale sam krzyż nie stoi w Zawadnie, tylko przy starej drodze łączącej Zawadno z Kopaniami. Był to fragment alternatywnego nadodrzańskiego traktu handlowego Opole - Wrocław, który służył w suchej porze roku. Tym traktem szedł Franc Spille, wędrowny handlarz, znany zresztą także z wielu innych legend powiatu brzeskiego. Legendy te niedawno przetłumaczył i wydał Wiesław Skibiński, zbiorek można dostać w brzeskich księgarniach. Franca spotkamy w różnych sytuacjach, m.in. w pagórkowatych okolicach Graczy, gdzie spotkał kiedyś skrzaty i nimfy leśne. Tym razem wracał bez towaru, w sakiewce miał tylko 6 trojaków, majątek naprawdę niewielki. W zagajniku koło Zawadna napadli go rozbójnicy. Ich łupem padło sześć monet, a on stracił życie.Legenda ta żywa była aż do 1945 roku, w pobliżu pod dębem został pochowany, jeszcze w XX wieku był widoczny kopczyk jego grobu. Wg legendy historia ta miała być wykuta w kamiennym krzyżu. Ta ostatnia wiadomość jednak jest chyba daleka od prawdy, gdyż na granitowej - trudnej do obróbki - powierzchni nie zachowały się ślady jakiegokolwiek znaku.
Krzyż stoi do dziś, jest wysokości dorosłego człowieka, ale czas odbił na nim swe piętno. Jest mocno przekrzywiony, pozbawiony obu ramion. Ukryty w bujnej roślinności, schowany na poboczu wśród drzew, krzewów, i wysokiej pokrzywy, czasem trudny do odnalezienia. Przypomina tragiczne wydarzenia sprzed kilkuset laty.